poniedziałek, 7 stycznia 2013

Odpicowana tapicerka

           Dawno, bardzo dawno temu, tak dawno, że nawet nie pamiętam czy już kiedyś o tym pisałem czy nie, ale rozpocząłem działania na froncie tapicerskim. Z początku chodziło o to, że nie było boczka, jeśli dobrze pamiętam, drzwi kierowcy, natomiast boczek drzwi pasażera został zachowany przez Piotra w celu rekonstrukcji brakującego. Leżał sobie spokojnie w bagażniku i czekał na swój czas. W okresie zimowo-wiosennym 2012 szukałem tapicerów w okolicy Warszawy i odwiedziłem nawet 2óch, którzy wycenili zrobienie takiego boczka na 200-250 zł. Na tamten moment nie zdecydowałem się na żadne działania, bo do zrobienia był jeszcze fotel kierowcy i pewnie kilka innych rzeczy w samochodzie więc pewnie lepiej byłoby zostawić samochód u tapicera na kilka dni. A że samochód w tamtym czasie nie był jeszcze na chodzie to miało to jeszcze trochę poczekać.
           Kiedy samochód został przewieziony do mojej rodzinnej miejscowości zwiększyło się pole manewru do działania w kwestiach nie tylko mechanicznych, ale też i tapicerskich. Pierwotny pomysł był taki, żeby zrobić wnętrze zgodnie z oryginałem, ale dużo mądrych ludzi mówiło mi to co następuje:

"Zadaj sobie pytanie, jaki efekt chcesz uzyskać, czym ma być ten samochód dla Ciebie?
Jeśli chcesz go doprowadzić do stanu oryginalnego, to masz przed sobą bardzo dużo pracy.
Jeśli chcesz nim po prostu jeździć i czerpać z tego przyjemność, ewentualnie pokazywać go na jakiś spotach to zrób go tak aby taką przyjemność Ci przynosił.
Najważniejsze, żeby sprawnie jeździł, zatrzymywał się oraz skręcał. Masz być pewny jego stanu technicznego, abyś wyjeżdżając z domu nie zastanawiał się jak i czym wrócić jeśli się gdzieś zepsuje.

           Myślę, że to początkowe pytanie powinno być podstawowym pytaniem dla każdego kto na poważnie chce zajmować się odbudową czy też restauracją starych samochodów. Ja standardowo podchodzę ambicjonalnie do niemalże wszystkiego i tak też było w tym przypadku. W ogóle to jeszcze będzie się to pewnie dało nieraz odczuć podczas śledzenia wpisów na blogu. No taki już jestem po prostu - jak coś robić, to robić to dobrze :-). Dlatego też moja romantyczna wersja zajęcia się Toyotą trochę gryzła i gryzie się z tym co mówią ludzie nie tak bardzo jak ja zaangażowani emocjonalnie w ten projekt. Mają jednak oni odpowiedni dystans to tego, żeby spojrzeć na rzeczy rozsądniej niż ja :-).
           Tak więc skóropodobna czy też skórzana tapicerka raczej nie wchodziła w grę ze względu na konieczność poniesienia sporawych nakładów, a to jest tylko kosmetyka tak naprawdę. Dla mnie najważniejsze było zabezpieczyć samochód na lata przed szkodliwym działaniem czasu. Dlatego też pozwoliłem tacie zająć się kwestią zorganizowania tapicera, który zająłby się fotelami i boczkami. Efekt jego pracy nad fotelami przedstawiony jest na zdjęciach poniżej. Dodatkowo tata zmierzył się z boczkami i też całkiem nieźle mu to wyszło.
           Niestety zdjęcia nie oddają tego jak fotele wyglądają w rzeczywistości. Może jak już będą zamontowane będzie szansa zrobić jakąś ładną sesję zdjęciową.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz