poniedziałek, 19 marca 2012

Garażowa akcja wymiany opon cz. 2

Miało być jak nigdy, a wyszło jak zawsze. Prawie tak samo jak z naszą narodową reprezentacją, co to grywa jak nigdy, a przegrywa jak zawsze. Smutne to smutne :-). Skupmy się jednak na rzeczach z niedalekiej przeszłości, ponieważ cały czas pojawia się tyle nowego materiału, że naprawdę strasznie ciężko jest mi na bieżąco pisać. Poza tym pogoda ładna za oknem więc śmielej można spojrzeć na przyszłe poczynania renowacyjne.

W poprzednim poście opisana została pierwsza część garażowej wymiany opon, więc wypadałoby przedstawić jej zakończenie. Zgodnie z propozycją Mariusza zawiozłem mu wieczorem ostatnie 2 opony do wymiany. Aby je zdjąć musiałem trochę odsunąć samochód od ściany zostawiając sąsiadowi mało miejsca na wyjście z/wejście do samochodu, więc zostawiłem ku karteczkę z wyjaśnieniami i obiecałem, że szybko postaram się wrócić do pierwotnego położenia. Już następnego dnia wracając z pracy odebrałem opony, ale ze względu na dodatkowe obowiązki nie byłem ich w stanie umieścić na miejscu tego dnia więc jedyne co zrobiłem to szczotką drucianą popracowałem trochę nad pozbyciem się nadmiaru rdzy i z moim przyjacielem WD-40 odkręciliśmy trochę śrub dawno już nie odkręcanych. Przy okazji popsułem mocno zardzewiały drut, którego nazwy nie pamiętam, ale odpowiada on za stabilizację klocków hamulcowych. Drugiego nie było więc prawy przód pozbawiony jest kompletnie drutów. Z drugiej strony są oba, ale wiek zrobił swoje więc istnieje szansa, że niedługo się popsują. Na szczęscie udało się namierzyć zestaw akcesoriów klocków hamulcowych i trzeba będzie poczynić stosowne inwestycje :-). No i właśnie, tak się zasiedziałem z tym czyszczeniem, że do domu wróciłem o 1 w nocy... :-)).

Następnego dnia dokończyłem dzieła wymiany kół, które przyjdzie mi jeszcze umyć, dlatego też cieszę się, że taka ładna pogoda nastała! Dodatkowo Mariusz kolejny raz wykazał się bardzo ładnym gestem, ponieważ zabezpieczył koła środkiem wiążącym rdzę dzięki czemu przynajmniej na jakiś czas nie trzeba będzie nic w tym temacie robić. Moje serce doznało potężnego skurczu kiedy w trakcie oględzin spodu samochodu zobaczyłem co to znaczy zjedzona karoseria. Jej fragment znajdujący się pod chłodnicą prezentowany jest w zdjęciach na dole wpisu. Przy okazji wyszła na jaw potrzeba przyspawania rury wydechowej, która ledwo, ledwo trzyma się na jakiejś prowizorycznej sprężynce.  

Kolejne posty będą relacjami z przemiłych spotkań z jeszcze milszymi ludźmi, którzy dzielą lub dzielili podobną pasję. Zapraszam zatem serdecznie do stałych odwiedzin! :-).

tarcza hamulcowa - prawy przód
sprężynki prezentowanej na zdjęciu już nie ma :-)
fragment karoserii pod chłodnicą - jak to fatalnie wygląda :(
zaimpregnowane przez Mariusza koło
kobyłka w akcji na tylnej osi
takie tam zbliżenie
rura wydechowa z tłumikiem
hamulec bębnowy w trakcie czyszczenia
hamulec bębnowy po czyszczeniu

wtorek, 6 marca 2012

Garażowa akcja wymiany opon - cz. 1

Wszystkie działania w ostatnim czasie ukierunkowane są na doprowadzenie samochodu do stanu, w którym przejdzie on bez problemu przegląd techniczny. Jest on niezbędny do tego, aby przejść do kolejnego etapu prac remontowych, a konkretnie zająć się kwestią blacharsko-lakierniczą, która jest, powiedzmy sobie szczerze, w dość opłakanym stanie. Nie wiem dokładnie jak się zabrać do tego tematu, dużo ludzi mówi mi, że nie dam rady sam tego zrobić, co jest oczywiste, ale byłoby miło przynajmniej oszczędzić trochę grosza, zrobić coś samemu i nauczyć się jakiegoś nowego fachu :-).

W każdym bądź razie zmierzałem do tego, że (niewiele osób o tym wie) za wszystkimi ostatnimi działaniami stoi Piotrek, kolega brata, istna skarbnica wiedzy motoryzacyjnej, pomocna dłoń wyciągnięta do żółtodzioba, ogromny pasjonat i dobry duch. Zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby nie on, jego sugestie, przesyłane linki, checklisty, które robi, zlecenia, które przesyła to działałbym po omacku. On nadaje niezbędną strukturę i porządek wszelkim moim działaniom. No i bardzo ciekawe jest to, że jest to kolejny Piotr, który zapisze się złotymi literami na kartach historii Toyotki :-). Z tego miejsca ogromnie mu dziękuję!

Po tym jak uruchomienie samochodu stało się faktem zabraliśmy się za sprawdzenie płynów w samochodzie.
Badanie oleju silnikowego bagnetem wykazało jego maksymalny poziom, co można zobaczyć na zdjęciu.


Płynu hamulcowego było brak (zdjęcie poniżej), dlatego został dolany DOT-4.


Jedynie z płynem chłodniczym nie do końca jestem pewien jak powinno być, ale to na razie nie jest aż tak ważne, bo przecież nie jeżdżę w żadne długie trasy. Odwołam się do Haynesa w najbliższym czasie.

Następnym krokiem była wymiana opon. W posagu dostałem następujący komplet:
- lewy przód i prawy przód - Roadstone (kolejno 2004 i 2001),
- prawy tył - Firestone F-580 (2001) i lewy tył Michelin (1995), ale ta ostatnia to była zapasowa i Piotr, poprzedni właściciel, założył ją ze względu na to, że jedna z opon była niesprawna. Posiadanie dwóch różnych opon na jednej osi nie jest mile widziane na przeglądzie technicznym. Dodatkowo poza jedną oponą (4 mm) nie udało mi się znaleźć TWI (Tread Wear Index) więc nie wiem jaka była głębokość bieżnika.

Nie było co się zastanawiać - Piotrek przejrzał oferty i wybrał najlepszą cenowo opcję. Komplet 4 opon Michelin 175/70R13 Energy E3B1 82T. Trzy opony z końcówki 2006 i jedna z początku 2007. Bieżnik o głębokości 3 x 6mm i 1 x 5,5 mm. Jak na razie będzie ok - dopóki nie uda mi się znaleźć kogoś kto będzie sprzedawać jakieś Watanabe :-)). Zainwestowałem w 2 kobyłki i mogłem zabrać się do działania. Ze względu na brak przeglądu i w sumie problem z powietrzem w prawej przedniej oponie (pierwsze zdjęcie poniżej) nie było możliwości pojechania do warsztatu. Była opcja, żeby warsztat przyjechał do mnie, ale kosztowałoby mnie to dodatkowo 70 zł ponad normalny koszt wymiany. Zdecydowałem się więc na opcję zdjęcia opon samemu w garażu i zawiezienia ich do warsztatu. Udało mi się znaleźć jeden po drodze do pracy i właściciel Mariusz był na tyle miły, że został trochę dłużej, a dodatkowo okazało się, że mieszka niedaleko mnie więc zgodził się, żebym podrzucił mu kolejne 2 opony wieczorem jak założę już 2 pierwsze. Efekt mojej i Mariusza pracy można podziwiać poniżej. A dalszy ciąg relacji w następnym wpisie, czyli już niedługo. Naprawdę! :-).

było w niej wcześniej powietrze, ale coś się popsuło po mojej próbie dobicia większej ilości powietrza
 lewy tył
 tarcza i hamulec z przodu oraz kobyłka!
 tylny hamulec bębnowy i kobyłka
 podłożenie kobyłki, to wgniecenie po prawej to moja wina niestety... wchodziło jak w masło...
 zbliżenie na tarczę z przodu
 przedni amortyzator
 kobyłki w akcji i samochód bez kół
 samochód z nowymi oponami
 trzeba będzie jakoś na dniach umyć
j.w.

poniedziałek, 5 marca 2012

Tapeta Toyoty!

Zaczął się marzec więc, aby cieszyć oko co najmniej przez 2 miesiące przesyłam linka do tapety na marzec-kwiecien 2012 roku z Toyotą z 3 generacji. Co prawda nie jest to moje maleństwo, ale i tak wygląda super! :-). A może będzie wyglądać podobnie? :>

Link znajdziecie poniżej, a teraz oceńcie sami:

niedziela, 4 marca 2012

Samochód uruchomiony!

Kiedy zobaczyłem datę ostatniego wpisu dotarło do mnie jak dużo czasu upłynęło i jak strasznie źle się czuję, że nie napisałem wcześniej niczego. Mam nadzieję, że nikt nie pomyślał, że po początkowej fascynacji tematem nadszedł moment, w którym samochód odszedł na dalszy plan. Nie, nie - nic z tym rzeczy. Zadanie mnie nie przerosło (jak na razie :-)), a jedynie brak wolnego czasu w połączeniu z brakiem dostępu do samochodu powodował brak jakichkolwiek relacji, zdjęć czy filmików. Z tymi filmikami to też w obecnej chwili brak kamery, ale to się zmieni w ciągu 2 tygodni! A teraz do roboty, trzeba nadrobić stracony czas! :-).

Zakładając, że problem z odpaleniem silnika związany jest z wadliwą instalacją elektroniczną udało mi się przekonać tatę, żeby przyjechał do Warszawy z multimetrem, dzięki czemu moglibyśmy sprawdzić w czym tak naprawdę leży problem i go rozwiązać. Dzięki temu odwiedziła mnie cała rodzinka :-). Pisząc o tym z perspektywy czasu czuję się odrobinę zażenowany moją nieporadnością, ale musicie zrozumieć, że w tamtym momencie samochód był dla mnie czymś o czym miałem niewiele pojęcia, poza tym jak go prowadzić, a i to nie jest pewne :-). Teraz nie jest oczywiście inaczej, ale na pewno jest lepiej :-).

Bardzo szybko udało się odpalić samochód, ale tak naprawdę ciężko stwierdzić co stało na przeszkodzie do osiągnięcia tego stanu. Przed głównym testem wymieniłem wszystkie bezpieczniki (ależ się za nimi nachodziłem!) oraz zakupiłem akumulator (zgodnie ze specyfikacją). Podczas testu okazało się, że wypadł kabel do zasilania stacyjki przez co nie świeciły kontrolki podczas przekręcania kluczyka w stacyjce. Poziom paliwa był bardzo niski (dolaliśmy 20l + dodatek paliwowy) więc tego czynnika też nie można wykluczyć, aczkolwiek raczej nie był on decydujący. W każdym bądź razie udało się! W ramach celebracji tata przejechał parę metrów po garażu do momentu kiedy przeraźliwie zaczął wyć jakiś alarm w garażu. Pewnie emisja spalin przekroczyła dopuszczalne stężenie. Ulotniliśmy się zatem po angielsku z miejsca zdarzenia :-). Na szczęście następnego dnia miałem wyjazd służbowy i liczyłem na to, że przez parę dni emocje opadną :-).

A na koniec kilka fotek rzeczy, które nabyłem pod koniec stycznia:
 
 popsute bezpieczniki (ich nie musiałem kupować :-))
nowe bezpieczniki
 Owners Workshop Manual - Haynes
Automotive Repair Manual - Haynes
 płyn hamulcowy DOT-4 (brak plynu)
 filtr powietrza (potrzebna była wymiana)
 filtr powietrza z 1995, ekstra!
 filtr paliwa w opakowaniu
 filtr paliwa bez opakowania
zestaw narzędzi YATO YT-1268
 zestaw kluczy gratis do zestawu YATO
opaski zaciskowe