poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Fani 4 kółek - konkurs

           Całkiem niedawno Piotrek podesłał mi link do strony, na której znajdowała się informacja o konkursie organizowanym przez Discovery Polska przy współpracy z Cyfrowym Polsatem oraz tygodnikiem Auto Świat. Tym razem bohaterowie telewizyjnego programu "Fani czterech kółek", Mike Brewer i Edd China, wybierają się do Polski, aby wybrać samochód, który później naprawią. I właśnie ta naprawa, na którą przeznaczona jest kwota 5 tysięcy złotych, jest główną nagrodą w tym konkursie. Konkurs składa się z kilku etapów i trwa do 1 lipca. 
           Bardziej niż radością z tego konkursu i przesłania mi informacji o nim przez Piotrka byłem zszokowany faktem, że sam wcześniej nie trafiłem na żadną o nim wzmiankę. Stało się już niejako tradycją weekendową, że oglądamy z Mileną ten program, a czasem, co dziwne, ogląda ona sama :-).
           Zadaniem w pierwszym etapie było zgłoszenie samochodu do dnia 29 kwietnia. Strasznie ciężko było sprostać mi wymaganiom dotyczącym maksymalnej długości zgłoszenia. Jako znanemu gawędziarzowi lubującemu się w używaniu jak największej ilości słów, formułowanie krótkich tekstów przychodzi niełatwo. Mam świadków na to, że napisanie 1995 znaków (chciałem 1979 tyle ile rok produkcji samochodu:-)) było nie lada wyzwaniem i zajęło kilka godzin... Na szczęście udało się zmieścić w terminie i poniżej możecie zobaczyć moje zgłoszenie nr 64414.


           Do konkursu, łącznie, zgłoszonych zostało 66776 samochodów (!!!), spośród których do następnego etapu przejdzie jedynie 5... Zatem konkurencja ogromna i po przejrzeniu kilkunastu stron muszę przyznać, że zostały zgłoszone naprawdę ciekawe auta. Nie wiedziałem nawet, że takie auta w ogóle w Polsce są! Zazdroszczę ich właścicielom i gratuluję im świetnych egzemplarzy. Nie znalazłem żadnej Toyoty podobnej do mojej, co nie musi znaczy wcale, że takich nie ma w kraju. Bardzo chciałbym poznać właścicieli obecnych czy też byłych tego modelu Toyoty. Byłoby to naprawdę fantastyczne! Jeśli kogoś takiego znacie albo czyta on w tej chwili ten tekst - będę bardzo wdzięczny za nawiązanie kontaktu :-),
           W chwili obecnej trwa już drugi etap konkursu, w którym to trzyosobowa komisja konkursowa, do 14 maja, dokona wyboru 5 najciekawszych zgłoszeń. Jeśli moje zgłoszenie znajdzie się wśród nich to na pewno o tym wszystkich poinformuję! Tymczasem trzymajcie kciuki! :-)

niedziela, 22 kwietnia 2012

Mazda 323 FA '79 - film z oględzin

           Ten krótki filmik prezentuje poznaną, podczas wyprawy opisanej w poprzednim poście, Mazdę 323 FA z rok 1979. Podziękowania dla Jaśka za jej udostępnienie i pracę włożoną w edycję. 

           Jeśli ktoś byłby chętny to mam namiary do właściciela. Mówił, że do 25 kwietnia, czyli do dnia kiedy kończy się przegląd, będzie jeszcze możliwy jej zakup. Później najprawdopodobniej zrobi przegląd i ją zostawi dla siebie. Tak więc - kto pierwszy ten lepszy! ;-)

sobota, 21 kwietnia 2012

W poszukiwaniu kolejnej ofiary

             Dnia 14 kwietnia postanowiłem na przekór wszystkiemu wyruszyć w teren w poszukiwaniu kolejnego samochodu, którym mógłbym się zająć. Tak naprawdę to chciałem napisać, że szukam mojej kolejnej ofiary, ponieważ najprawdopodobniej taki samochód stałby się ofiarą mojej oldtimerowej zachłanności. Chyba za bardzo się przejąłem tym, że starych samochodów w przyzwoitym stanie jest coraz mniej i moje serce żywiołowo reagowało i reaguje na każdy pojawiający się na rynku ciekawy egzemplarz. Tak też było i przez ostatnie kilkanaście dni. Wspólnie z Piotrem wyselekcjonowaliśmy 2 samochody, które godne były uwagi - Porsche 924 rocznik 1981 i Toyota Celica rocznik 1982. Oba w okolicach Krakowa, więc można było zebrać ekipę jurorów.
             Pierwszy z nich to klasyczny i najtańszy model Porsche. Był to pierwszy samochód, którym zajęli się Mike i Edd w swoim programie "Fani czterech kółek". Nie jest to może jakiś szczyt marzeń i takie tam, ale Porsche to zawsze Porsche, nawet jeśli jest z najsłabszym możliwym silnikiem. Dodatkowo mówi się, że ten typ Porsche to samochód dla studenta, ponieważ naprawdę w utrzymaniu nie jest bardzo drogi. Dostępność części jest stosunkowo dobra, a jako, że są to głównie części do VW to nie jest to właśnie aż tak droga sprawa.
             Drugi z kolei samochód to dość rzadko spotykany na polskich droga Toyota Celica najprawdopodobniej TA60 albo TA61, przedstawiciel trzeciej generacji. Napęd na tylne koła, dwa gaźniki, ponad 100 koni mechanicznych, więc całkiem fajne sportowe autko. Na zdjęciach wyglądające całkiem ciekawie i dlatego też dostała szansę na rendez-vous. Jedyną rzeczą jaka mnie martwiła był przebieg w okolicach 270 tysięcy kilometrów, ale to był chyba akurat najmniejszy problem ze wszystkich jak się później okazało.
             Tak naprawdę to powinienem był zacząć od tego, że inicjatorką całego wyjazdu była Mazda 323 FA '79 z pierwszej generacji o pięknych kwadratowych przednich lampach. Urzekła mnie swoją urodą i wiekiem oczywiście ;-). Nigdy wcześniej nie widziałem podobnej mazdy i krótki research internetowy wykazał, że nie jest to popularny i często spotykany model w Polsce i okolicach. Można było zatem z góry założyć, że dostać do niej części będzię po pierwsze - strasznie ciężko, a po drugie - bardzo drogo. Ostatecznie jednak została ona odrzucona ze względu na wywiad z właścicielem, który powiedział, że posiada dziurę w podłodze po stronie kierowcy. Na szczęście paliwo nie jest jeszcze tak drogie, żeby bawić się we Freda Flinstone'a :-).
             Na miejscu w Krakowie zebrane zostało całe towarzystwo - dwóch Janków, Piotrek i Lesław. Plan wycieczki ustalony został następująco - najpierw Porsche, a potem Toyota ze względu na lepszy stosunek ceny do jakości. Tak przynajmniej wynikało z ogłoszeń w internecie. Ruszyliśmy w trasę.
             Zajechaliśmy do komisu, na którym stało interesujące nas Porsche. Rzeczywistość dość ostro zweryfikowała to co znajdowało się w ogłoszeniu. Mianowicie na miejscu okazało się, że geometria pojazdu najprawdopodobniej była naruszona ze względu na odchodzące od pofalowanej karoserii uszczelki. Dodatkowo przód dość grubo pokryty został szpachlą, która na dodatek zaczynała już pękać uchylając rąbka tajemnicy o tym co spotkało ten samochód i co czekać będzie kogoś kto go kupi. Piotrek podszkolił mnie trochę z wyczuwania palcem grubości nakładu na pierwotny lakier oraz sposobu rozróżniania oryginalnego lakieru od pozostałych. Dłoń i sprawne oko jest w stanie wychwycić wiele niedociągnięć. Niejasna była historia instalacji LPG, której obecności wyraźne ślady dało się dostrzec, natomiast została ona z jakichś przyczyn zdemontowana. Jeszcze szybkie spojrzenie pod maskę i gotowi byliśmy, aby ruszyć w drogę do następnego celu.
             Dotarliśmy na miejsce bez większych problemów i od razu na wstępie czekała nas niespodzianka. Podchodzimy do właściciela, witamy się z nim, stoimy chwilę w miejscu czekając aż on nas zaprowadzi do samochodu, a on pokazuje na stojący obok motor i mówi "no to tak jak widać", a my w śmiech i mówimy, że my do samochodu:-). Wyprzedaż garażowa normalnie! :-). Samochód był jak się okazało za domem. Poddany został gruntownej ocenie głownie dwójki ekspertów podczas, gdy ja uzupełniałem informacje uzyskane podczas wcześniejszej rozmowy telefonicznej. Samochód ciekawy i posiadający oczywiście typowe problemy starych samochodów. Gdyby nie eksperymenty właściciela (zaspawana klamka na prawych drzwiach, podejrzana instalacja LPG, przerobiona maska, lakierowanie zrobione w domowych warunkach) to pewnie byłby ciekawym, potencjalnym kandydatem do zakupu. W zaistniałych okolicznościach relacja ceny do tego co sobą reprezentował była mało korzystna. W związku z powyższym stwierdziliśmy, że na nas już czas. Piotrek stwierdził, że może w drodze powrotnej warto byłoby podjechać pod tę Mazdę i zobaczyć ją skoro jest zaraz przy trasie.
             Tak też zrobiliśmy i dosłownie po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. Tak jak w poprzednich przypadkach wszyscy zabraliśmy się ostro do roboty i sprawdzania samochodu. Jeśli chodzi o wygląd Mazdy to poza jednym wgnieceniem z tyłu oraz solidnie popękanymi błotnikami to prezentuje się bardzo przyzwoicie. Możecie to ocenić sami - zdjęcie znajduje się poniżej. Wnętrze jest super ładne i gdyby nie świadomość dziury pod stopami kierowcy to naprawdę bardzo przyzwoite autko. Właściciel zadbał o sprawność mechaniczną samochodu i oczywiście odbyliśmy również jazdę testową i to kilka razy nawet :-). Filmik powinien być, ale jest jeszcze na etapie post produkcji :-). No i wahałem się, wahałem się strasznie. Chłopaki wycenili żywotność samochodu na jakieś 5 lat, no i trochę pracy spawalniczej trzeba by zrobić. Ogólnie oceniałbym jej stan na lekko lepszy niż mojej Toyotki, ale ostatecznie dotarło do mnie, że powinienem skupić się na jednym samochodzie, a nie łapać kilka wron z ogon, jak to mam w zwyczaju. Podziękowaliśmy właścicielowi i wróciliśmy do Krakowa.
             Wycieczka bardzo przyjemna i poza oczywistym względem towarzyskim miała również jeszcze walory edukacyjne. Dowiedziałem się na co i jak patrzeć, na co zwracać uwagę oraz zrozumiałem, że muszę skończyć najpierw jedną rzecz, którą zacząłem. Z takim mocnym postanowieniem jeszcze tego samego dnia wróciłem do Warszawy i z tego właśnie miejsca chciałem pozdrowić serdecznie Konrada, Juliana i Pawła :P.
            

środa, 11 kwietnia 2012

Korek wlewu paliwa

Pewnie wiele osób zastanawiało się w swoim życiu jak wygląda rozebrany, na części rzecz jasna, korek wlewu paliwa. Dziś zatem postanowiłem zaprezentować nagą prawdę o tym, jakże istotnym elemencie samochodu, który niczym Rejtan stoi na straży czystości paliwa! Nie do końca znane mi są nazwy poszczególonych części, ale dołożyłem wszelkich należytych starań, aby wyczyścić go najlepiej jak umiałem. Dzięki temu lśni niepowtarzalnym blaskiem. Z wrodzoną sobie skromnością dodam również, że po ponownym złożeniu wszystkich części nie została żadna niepotrzbena śrubka, a korek działa rewelacyjnie. Na chwilę obecną ów korek nie jest na stałe zamontowany w samochodzie, ponieważ nastąpi do dopiero po renowacji blacharsko-lakierniczej, kiedy to będzie można zająć się estetyką wnętrza i istotnymi elementami umiejscowionymi na zewnątrz. Roszkoszujcie się zatem tą wyjątkową ucztą dla oka! :-)

PS. Dla zainteresowanych metodą działania korka istnieje możliwość nakręcenia filmu instruktażowego! :-)










sobota, 7 kwietnia 2012

Pan Bohdan i jego kolekcja

Teraz przyszła kolej na opisanie kolejnej ciekawej postaci, którą poznałem w wyniku zainteresowania się tematem zabytkowych samochodów, a mianowicie Pana Bohdana. Tak, tak, Bohdana, przez „h”, co zostało mi jasno zakomunikowane i powtórzyłem sobie w głowie parę razy, więc o literówce nie ma tutaj mowy :-). Sposób, w jaki doszło do zawarcia znajomości był dość nietypowy, zatem pozwólcie, że zacznę od początku.
Kiedy kupowałem nowe opony do Corolki umówiłem się ze sprzedawcą na odbiór na parkingu przy hipermarkecie niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Po dokonaniu transakcji wracałem sobie powoli drogą, którą jeśli już jeżdżę to raczej w przeciwnym kierunku, dlatego też miałem okazję zobaczyć coś, czego normalnie pewnie bym nie zobaczył :-). No więc jadąc sobie powoli prawym pasem obrzucałem okoliczne parkingi w poszukiwaniu samochodów z wcześniejszych epok. Oczywiście prawdopodobieństwo spotkania takowych jest dość niskie biorąc pod uwagę status ludzi żyjących w okolicy :-))). Tym bardziej zatem zdziwiłem się widząc zgrabnie zaokrąglony samochód koloru Yellow Bahama (jak się później dowiedziałem), z którym pięknie zgrywały się stare polskie tablice z białymi literami na czarnym tle. Niewiele myśląc skręciłem na parking i szybko, żeby nie wzbudzać zbytnich podejrzeń przyjrzałem się pobieżnie samochodowi, który wzbudził moje zainteresowanie. Był to Opel Kadett B rocznik 1967 i na pierwszy rzut oka robił świetne wrażenie. Wróciłem spokojnie do domu, ale w mojej głowie na długo jeszcze pozostały obrazy tego co zobaczyłem, natomiast w głowie zaczynał układać się misterny plan.
             Na partnera w całym przedsięwzięciu została wybrana Milenka i to właśnie ją zabrałem na przejażdżkę pod osłoną nocy, która miała na celu przekazanie odpowiedniej wiadomości właścicielowi tego pięknego pojazdu. Wiadomość została zapisana na wizytówce firmowej i miała zostać wetknięta pod wycieraczkę. Z uwagi jednak na dość brzydką i zmienną pogodę takie rozwiązanie mogłoby nie przynieść założonego rezultatu, ponieważ wiadomość na zawsze zostałaby zmyta. Postanowiliśmy zatem włożyć wizytówkę w szparę między drzwiami a karoserią, co spowodowałoby jej wypadnięcie w momencie otworzenia drzwi. Wróciliśmy do domu przeświadczeni o dobrze wykonanej misji.
             Bardzo szybko szara rzeczywistość przesłoniła wszystkie marzenia i tak też z każdym kolejnym dniem przestawałem sobie zaprzątać głowę pytaniami o odbiorze wiadomości. I właśnie wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewałem, zadzwonił właściciel Opla Kadetta! Nie miałem oczywiście o tym zielonego pojęcia, bo byłem w trakcie rozmowy z Panem Sławkiem. Telefonu nie odebrałem, ale postanowiłem oddzwonić w drodze powrotnej do Warszawy. Będąc ciągle pod wrażeniem spotkania u Pana Sławka nie dotarło do mnie nic z tego co początkowo powiedział mój rozmówca i dopiero gestykulacja Mileny i z naciskiem wypowiadane słowa "to ten Pan od samochodu!" naprowadziły moje myśli na odpowiednie tory. Potem już było z górki :-). Umówiliśmy się na spotkanie w niedzielę po południu.
Pan Bohdan okazał się bardzo sympatycznym i skromnym człowiekiem, który ma pasję kolekcjonowania i odrestaurowywania starych samochodów. Z wykształcenia elektryk, z zamiłowania i potrzeby mechanik. Wszystkie swoje samochody w ramach możliwości stara się naprawiać sam, na przyosiedlowym parkingu, a te bardziej zaawansowane lub wymagające odpowiedniego warsztatu prace zleca zaznajomionym osobom lub firmą. Posiada ogromną wiedzę, a dodatkowo ma już swoje sprawdzone kontakty, co czyni go nieocenioną dla mnie osobą i źródłem potrzebnych informacji. Swojego czasu wystąpił nawet w wywiadzie telewizyjnym do kanału motoryzacyjnego. Jestem pewien, że jeszcze nie raz zostanie wspomniany na łamach tego blogu.
Spotkanie było super! Trzy godziny minęły w okamgnieniu. Podczas nich dowiedziałem się o kolekcji Pana Bohdana, w skład której wchodzą następujące okazy: wcześniej wspomniany Opel Kadett ’67, Skoda Rapid (na zdjęciach poniżej), Opel Kadett ’84, Opel Kadett z lat 90-tych, Skoda Octavia stara z lat 80-tych chyba, jakiś Opel kabriolet jeszcze i kilka innych, których nie zapamiętałem już :-). Najstarszym Oplem przejechaliśmy się tylko po parkingu, a tym z 84-ego podjechaliśmy pod Skodę Rapid, którą zrobiliśmy sobie małą rundkę. Później zaprosiłem Pana Bohdana do obejrzenia mojej Toyoty i tak jak wszyscy powiedział, że czeka mnie trochę pracy, ale samochód bardzo ładny. Sprawdził czy nie ma luzów w kierownicy i czy przypadkiem te dziwne kropki na lakierze to nie purchle, czyli ogniska rdzy pod lakierem. Oczywiście mam i takie, ale tu chodziło o te niezliczone ilości kropek na lakierze. Ze względu na zbliżający się termin rozpoczęcia niedzielnej piłeczki zmuszony byłem kończyć spotkanie. Odwiozłem więc Pana Bohdana pod jego blok, serdecznie mu podziękowałem za poświęcony mi czas i pokazanie swojej świetnej kolekcji. Pan Bohdan odpowiedział, że dla niego jako pasjonata motoryzacji dzielenie się nią z innymi jest największą nagrodą i szczęściem. Niech to będzie komentarzem samym w sobie :-). 







czwartek, 5 kwietnia 2012

Pan Sławek i części do KE30


Zgodnie z obietnicą zawartą w poprzednim poście chciałbym przedstawić relację dotyczącą spotkania z Panem Sławkiem, który to był swojego czasu posiadaczem dwóch egzemplarzy samochodu Toyota Corolla i jednym z nich był właśnie KE30! Kontakt do Pana Sławka dostałem od Piotra, poprzedniego właściciela. Nie pamiętam już dokładnie jaka była w ich przypadku historia – mianowicie kto kogo namierzył, ale stawiałbym raczej, że to Pan Sławek namierzył Piotra i skierował do niego ofertę dotyczącą części do samochodu. Odbyłem rozmowę telefoniczną z Panem Sławkiem jeszcze w styczniu i obiecał on wtedy, że poszuka części na działce i umówimy się na spotkanie. Kiedy pojawiła się szansa na wolny weekend pod koniec lutego nie zastanawiałem się tylko zadzwoniłem z propozycją spotkania. Pan Sławek przystał na nią i bardzo się ucieszył. W związku z tym, że trzeba było jechać w okolice Lublina wraz z Milenką chcieliśmy wykorzystać okazję i zwiedzić jakieś ciekawe miejsca w Lublinie bądź okolicach. Co do jednego byliśmy zgodni - chcieliśmy jechać na Majdanek. Niestety pogoda nie była zbyt dobra, strasznie wiało, więc zrezygnowaliśmy. Ostatecznie okazało się, że czekać nas będzie jeszcze jedna wizyta u Pana Sławka, dlatego też nie byliśmy bardzo zawiedzeni.
                Z samym dotarciem na miejsce nie było większych problemów, ponieważ Pan Sławek bardzo dobrze opisał trasę, a i GPS całkiem nieźle się sprawił, choć przyznam, że ostatnie kilkaset metrów trzeba było pokonać z pomocą lokalnej społeczności zdobywając jednocześnie kilka punktów karmy :-). Przywitani zostaliśmy bardzo serdecznie przez Pana Sławka i jego małżonkę Panią Marzenę. Milenka została zaproszona na pogaduchy do kuchni, a ja porwany do garażu, gdzie Pan Sławek zebrał pokaźną porcję części do samochodu. Dowiedziałem się wielu ciekawych historii o dwóch Toyota Corollach, które Pan Sławek swojego czasu miał i zobaczyłem nawet zdjęcia, na których jedna z nich była. Szkoda szczególnie jednej z nich, która została rozdysponowana na inne mniej chlubne, ale pożyteczne cele – maska na zagrodę dla byków, fotel na siedzenie do traktora, dach na zadaszenie wychodka. Za komentarz niech posłużą słowa Pana Sławka - "na wsi nic się nie marnuje" :-).
                Kiedy już przeraźliwe zimno przegnało nas z garażu do domu trafiliśmy na przesympatyczny poczęstunek i kolejne historie o rodzinie, pracy teraz i kiedyś, o kryzysie w Lublinie, o relacjach z sąsiadami, kapliczce strzegącej domostwa i zapewniającej mu odpowiednie łaski :-). Pan Sławek dar krasomówstwa posiada bez wątpienia, więc ani się obejrzeliśmy, a minęło kilka dobrych godzin. Tak to zazwyczaj bywa w przypadku spędzania czasu w dobrym towarzystwie.
                Jeśli zaś chodzi o kwestie czysto motoryzacyjne to dobytek Pana Sławka prezentowany jest na zdjęciach poniżej. Przyznam szczerze, że na razie moja wiedza na temat stanu pojazdu i jego poszczególnych elementów jest dość znikoma, dlatego też ciężko było mi dokonać identyfikacji i podziału rzeczy na te potrzebne i niepotrzebne oraz stwierdzić czy elementy posiadane przez Pana Sławka będą w ogóle pasować do mojego modelu. Na pewno światła tylne mam inne, grill też jakiś większy z wycięciem na 2 dodatkowe reflektory, gdzie u mnie ich nie ma :-). A co do pozostałych rzeczy to się okaże. Najbardziej jestem szczęśliwy, że Pan Sławek miał oryginalną instrukcję do samochodu (po niemiecku i francusku niestety – trzeba się będzie uczyć kolejnych języków...:P) oraz lusterko (!!!), które nie ma co ukrywać przyda się ogromnie! Zostałem zaopatrzony jeszcze w pompę paliwową, kierownicę sportową do Corolli, gdyby naszła mnie ochota na jakieś zmiany, linki hamulca i obudowy świateł, które jednak nie wszystkie pasują. No i oryginalny korek paliwowy, któremu poświęcony zostanie oddzielny post w ramach przedstawiania cichych bohaterów Toyoty Corolli! :-).
                Na pożegnanie umówiliśmy się z Panem Sławkiem, że za jakiś czas znowu się skontaktujemy, po tym jak przywiezie on pozostałe elementy, które zalegają u niego na działce znajdującej się ponad 60 km od miejsca zamieszkania. Zadzwonię pewnie dziś lub jutro, żeby złożyć życzenia świąteczne oraz zaplanować spotkanie po Świętach. Do usłyszenia!

PS. Gdybyście kiedyś usłyszeli, że ktoś ma jakieś części do starej Corolli albo przypadkiem na takie byście trafili to koniecznie dajcie znać! :-)

 tarcze, sprzęgło, element kierownicy, itp
oryginalny tłumik, wał, światła, zegary, itp.
pompa wodna, amortyzator, rozdzielacz, itp.
szyba przednia i tylna, grill
światła z bliska
INSTRUKCJA OBSŁUGI!!!
to co zostało mi przekazane