sobota, 21 kwietnia 2012

W poszukiwaniu kolejnej ofiary

             Dnia 14 kwietnia postanowiłem na przekór wszystkiemu wyruszyć w teren w poszukiwaniu kolejnego samochodu, którym mógłbym się zająć. Tak naprawdę to chciałem napisać, że szukam mojej kolejnej ofiary, ponieważ najprawdopodobniej taki samochód stałby się ofiarą mojej oldtimerowej zachłanności. Chyba za bardzo się przejąłem tym, że starych samochodów w przyzwoitym stanie jest coraz mniej i moje serce żywiołowo reagowało i reaguje na każdy pojawiający się na rynku ciekawy egzemplarz. Tak też było i przez ostatnie kilkanaście dni. Wspólnie z Piotrem wyselekcjonowaliśmy 2 samochody, które godne były uwagi - Porsche 924 rocznik 1981 i Toyota Celica rocznik 1982. Oba w okolicach Krakowa, więc można było zebrać ekipę jurorów.
             Pierwszy z nich to klasyczny i najtańszy model Porsche. Był to pierwszy samochód, którym zajęli się Mike i Edd w swoim programie "Fani czterech kółek". Nie jest to może jakiś szczyt marzeń i takie tam, ale Porsche to zawsze Porsche, nawet jeśli jest z najsłabszym możliwym silnikiem. Dodatkowo mówi się, że ten typ Porsche to samochód dla studenta, ponieważ naprawdę w utrzymaniu nie jest bardzo drogi. Dostępność części jest stosunkowo dobra, a jako, że są to głównie części do VW to nie jest to właśnie aż tak droga sprawa.
             Drugi z kolei samochód to dość rzadko spotykany na polskich droga Toyota Celica najprawdopodobniej TA60 albo TA61, przedstawiciel trzeciej generacji. Napęd na tylne koła, dwa gaźniki, ponad 100 koni mechanicznych, więc całkiem fajne sportowe autko. Na zdjęciach wyglądające całkiem ciekawie i dlatego też dostała szansę na rendez-vous. Jedyną rzeczą jaka mnie martwiła był przebieg w okolicach 270 tysięcy kilometrów, ale to był chyba akurat najmniejszy problem ze wszystkich jak się później okazało.
             Tak naprawdę to powinienem był zacząć od tego, że inicjatorką całego wyjazdu była Mazda 323 FA '79 z pierwszej generacji o pięknych kwadratowych przednich lampach. Urzekła mnie swoją urodą i wiekiem oczywiście ;-). Nigdy wcześniej nie widziałem podobnej mazdy i krótki research internetowy wykazał, że nie jest to popularny i często spotykany model w Polsce i okolicach. Można było zatem z góry założyć, że dostać do niej części będzię po pierwsze - strasznie ciężko, a po drugie - bardzo drogo. Ostatecznie jednak została ona odrzucona ze względu na wywiad z właścicielem, który powiedział, że posiada dziurę w podłodze po stronie kierowcy. Na szczęście paliwo nie jest jeszcze tak drogie, żeby bawić się we Freda Flinstone'a :-).
             Na miejscu w Krakowie zebrane zostało całe towarzystwo - dwóch Janków, Piotrek i Lesław. Plan wycieczki ustalony został następująco - najpierw Porsche, a potem Toyota ze względu na lepszy stosunek ceny do jakości. Tak przynajmniej wynikało z ogłoszeń w internecie. Ruszyliśmy w trasę.
             Zajechaliśmy do komisu, na którym stało interesujące nas Porsche. Rzeczywistość dość ostro zweryfikowała to co znajdowało się w ogłoszeniu. Mianowicie na miejscu okazało się, że geometria pojazdu najprawdopodobniej była naruszona ze względu na odchodzące od pofalowanej karoserii uszczelki. Dodatkowo przód dość grubo pokryty został szpachlą, która na dodatek zaczynała już pękać uchylając rąbka tajemnicy o tym co spotkało ten samochód i co czekać będzie kogoś kto go kupi. Piotrek podszkolił mnie trochę z wyczuwania palcem grubości nakładu na pierwotny lakier oraz sposobu rozróżniania oryginalnego lakieru od pozostałych. Dłoń i sprawne oko jest w stanie wychwycić wiele niedociągnięć. Niejasna była historia instalacji LPG, której obecności wyraźne ślady dało się dostrzec, natomiast została ona z jakichś przyczyn zdemontowana. Jeszcze szybkie spojrzenie pod maskę i gotowi byliśmy, aby ruszyć w drogę do następnego celu.
             Dotarliśmy na miejsce bez większych problemów i od razu na wstępie czekała nas niespodzianka. Podchodzimy do właściciela, witamy się z nim, stoimy chwilę w miejscu czekając aż on nas zaprowadzi do samochodu, a on pokazuje na stojący obok motor i mówi "no to tak jak widać", a my w śmiech i mówimy, że my do samochodu:-). Wyprzedaż garażowa normalnie! :-). Samochód był jak się okazało za domem. Poddany został gruntownej ocenie głownie dwójki ekspertów podczas, gdy ja uzupełniałem informacje uzyskane podczas wcześniejszej rozmowy telefonicznej. Samochód ciekawy i posiadający oczywiście typowe problemy starych samochodów. Gdyby nie eksperymenty właściciela (zaspawana klamka na prawych drzwiach, podejrzana instalacja LPG, przerobiona maska, lakierowanie zrobione w domowych warunkach) to pewnie byłby ciekawym, potencjalnym kandydatem do zakupu. W zaistniałych okolicznościach relacja ceny do tego co sobą reprezentował była mało korzystna. W związku z powyższym stwierdziliśmy, że na nas już czas. Piotrek stwierdził, że może w drodze powrotnej warto byłoby podjechać pod tę Mazdę i zobaczyć ją skoro jest zaraz przy trasie.
             Tak też zrobiliśmy i dosłownie po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. Tak jak w poprzednich przypadkach wszyscy zabraliśmy się ostro do roboty i sprawdzania samochodu. Jeśli chodzi o wygląd Mazdy to poza jednym wgnieceniem z tyłu oraz solidnie popękanymi błotnikami to prezentuje się bardzo przyzwoicie. Możecie to ocenić sami - zdjęcie znajduje się poniżej. Wnętrze jest super ładne i gdyby nie świadomość dziury pod stopami kierowcy to naprawdę bardzo przyzwoite autko. Właściciel zadbał o sprawność mechaniczną samochodu i oczywiście odbyliśmy również jazdę testową i to kilka razy nawet :-). Filmik powinien być, ale jest jeszcze na etapie post produkcji :-). No i wahałem się, wahałem się strasznie. Chłopaki wycenili żywotność samochodu na jakieś 5 lat, no i trochę pracy spawalniczej trzeba by zrobić. Ogólnie oceniałbym jej stan na lekko lepszy niż mojej Toyotki, ale ostatecznie dotarło do mnie, że powinienem skupić się na jednym samochodzie, a nie łapać kilka wron z ogon, jak to mam w zwyczaju. Podziękowaliśmy właścicielowi i wróciliśmy do Krakowa.
             Wycieczka bardzo przyjemna i poza oczywistym względem towarzyskim miała również jeszcze walory edukacyjne. Dowiedziałem się na co i jak patrzeć, na co zwracać uwagę oraz zrozumiałem, że muszę skończyć najpierw jedną rzecz, którą zacząłem. Z takim mocnym postanowieniem jeszcze tego samego dnia wróciłem do Warszawy i z tego właśnie miejsca chciałem pozdrowić serdecznie Konrada, Juliana i Pawła :P.
            

2 komentarze:

  1. Super relacja i ciekawa wycieczka :) Jakby to Porsche było w lepszym stanie to pewnie ja sam bym się skusił - w końcu to samochód dla studenta! Myślę, że dobrze wybrałeś - skup się na Toyotce ;) Chciałbym ją zobaczyć na żywo w takim stanie w jakim była w swoich najlepszych latach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziękowania Adamie :-).
    Przyznam się szczerze, że pokusa była i to znaczna, choć studentem już nie jestem. Może Ty tam coś fajnego znajdziesz w swojej okolicy. W razie czego daj znać! :-). Toyotę w jej ostatnio lepszych latach możesz na razie podziwiać na www.facebook.com/projectke30 - wrzuciłem trochę fotek. A teraz skupiam się na tym, żeby była jeszcze sprawniejsza i jeszcze piękniejsza :-).

    OdpowiedzUsuń