piątek, 26 października 2012

Urlop, czyli ciężka praca przy Toyocie

           Jeszcze podczas pierwszego spotkania z Panem Jankiem wyraziłem chęć do nauki niezbędnych umiejętności mających na celu pomóc mi w przywróceniu ukochanego samochodu (i wszystkich innych w przyszłości :-P) do upragnionego stanu. To oczywiście wiązać się miało z pracą, a żeby ona dała jakieś efekty i żebym mógł się czegoś nauczyć to potrzebowałem na to przynajmniej całego tygodnia łącznie z dwoma weekendami. Byłem na tyle zdeterminowany lub jak inni by to określili - szalony, aby poświęcić na ten cel swój bezpłatny urlop. Czekałem tylko na to, aż Pan Janek przygotuje dla mnie, jak to określił, odpowiedni front robót :-).
           Czas płynął, a roboty bardzo powoli posuwały się do przodu. Pan Janek kończył rehabilitację łokcia oraz dawał odpocząć oku zgodnie z zaleceniami okulistki, dlatego też przez jakiś czas Toyota stała sobie na placu i nic się z nią nie działo. Ja też zostałem skutecznie wyłączony z możliwości pracy ze względu na rehabilitację barku, która wymagała mojego 3-tygodniowego zaangażowania. Jak widać nie tylko samochody się psują. W ogóle przypomniał mi się fajny reportaż w Trójce, w którym mowa była o tym, że niektórzy ludzie traktują chodzenie do lekarza na badania okresowe, jak robienie przeglądów i badań okresowych właśnie w samochodach :-). Sam boleśnie przekonałem się o tym, że wizyta u lekarza powoduje niekończącą się spiralę wizyt, wydatków, stresu i chorób.
           W połowie października nadszedł jednak czas kiedy wszystkie czynniki sprzyjały wzięciu urlopu i zajęciu się sprawami ważnymi :-). Dodatkowo dało mi to możliwość pouczenia się odrobinę do egzaminów, które czekają mnie w listopadzie - taki zdrowy balans między pracą fizyczną a umysłową.
           W pierwszy dzień urlopu stawiłem się do pracy po otrzymaniu telefonicznego polecenia od Pana Janka. Wtedy też zobaczyłem Corollę bez błotników i nodkoli. Podczas krótkiej odprawy dowiedziałem się co będzie moim celem podczas zbliżających się dni - wyczyszczenie Corolli z błota, piasku, rdzy itp. rzeczy, a następnie użycie preparatu antykorozyjnego w celu przygotowania elementów do dalszych prac. Dostałem więc niezbędny sprzęt do drapania oraz do zdejmowania kół i zabrałem się do pracy. Starałem się w przerwach czasem zrobić kilka zdjęć, aby pokazać postęp prac, co też prezentuję poniżej. Pozostałe prace już niedługo w kolejnych postach!

zbliżenie na lewy błotnik
lewy błotnik w całości - nędza...
 prawy przód zdjęcie poglądowe

ujęcie na wnętrze samochodu z taborecikiem do jazdy :-)
łatanie podłogi po stronie pasażera po zrobieniu podłużnicy
lewa strona z przodu nadjedzona przez rdzę
lewy próg - aż serce boli
lewy przód po względnym oczyszczeniu i skrobaniu
lewy przód po użyciu Cortaninu

lewy przód - Cortatnin w akcji
 zbliżenie na ogniska rdzy z lewej strony
zbliżenie na ogniska rdzy z lewej strony
zbliżenie na ogniska rdzy z lewej strony
zbliżenie na ogniska rdzy z lewej strony
zbliżenie na ogniska rdzy z lewej strony
prawy przód po użyciu Cortaninu
zbliżenia na dziury w prawym przodzie po użyciu Cortaninu

część przedniego zawieszenia, a dokładnie sprężyna, po kuracji szczotką drucianą
a tu druga już po użyciu Cortaninu
zdjęcie poglądowe przodu przed zdjęciem odbijacza kamieni :-)
zbliżenie na dziury
zbliżenie na dziury
przód po zdjęciu odbijacza kamieni i prawego reflektora - widać prześwity oryginalnego lakieru
rdza Twój wróg cz.1!
rdza Twój wróg cz.2!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz