środa, 24 października 2012

Przeprowadzka poza miasto

           Porażka podczas badania stanu technicznego Toyoty dała mi niezbędny impuls do tego, żeby zająć się tematem najbardziej palącym - dziurawym wydechem i poszatkowaną podłogą. Nie mając żadnego rozeznania w kwestii dobrych warsztatów samochodowych w Warszawie postanowiłem poszukać w okolicy miejsca zamieszkania, aby mieć pewność, że dojadę na miejsce zanim siedzenie wypadnie przez dziurę w podłodze :-).
           Akurat tak dobrze się składa, że jadąc do pracy i z powrotem mijam zakład specjalizujący się w samochodach japońskich. Zawsze z podziwem przyglądam się placowi na terenie zakładu oraz przed - wszystkie miejsca zajęte. Stwierdziłem, że będzie to dobre miejsce, aby zacząć moje poszukiwania dobrego specjalisty. Nie wiedziałem jednak, że tam też się one skończą :-). Okazało się, że specjalistów właściciel miał wielu, jeden nawet z samochodu zwiniętego w rulonik po wypadku jest w stanie zrobić naprawdę fantastyczny jeżdżący okaz zdrowia. Dowiedziałem się też, że moja Toyota nie jest warta takiego poświęcenia pieniędzy właściciela i umiejętności zleceniobiorcy. Co innego "o ten tam właśnie stojący Jaguar, widzi Pan?". Widziałem. Jakbym już mało bluźnierstw się na słuchał to dodatkowo kwota za usługę (bagatela 5 tys. złotych...) była skuteczniejsza niż uderzenie młotka w głowę. Cień niknącej nadziei pojawił się jeszcze wraz z mową końcową, w której dowiedziałem się, że "może jakiś człowiek w warsztacie poza Warszawą będzie miał 2 tygodnie, żeby sobie spokojnie to wszystko powycinać i pospawać za, tak powiedzmy, 2 tysiące złotych". Hmm... Zawsze odrobinę taniej.
           Nie było już sensu trzymać Toyoty w Warszawie, gdzie tak naprawdę nie miała co liczyć na poważne i pełne szacunku traktowanie. Brzydkie kaczątko musiało zaszyć się zdala od wielkiego miasta, aby móc spokojnie przepoczwarzać się w pieknego łabędzia. W kontekście przemiany z pomocą przyszła teściowa, a konkretnie jej kontakty, wśród których znalazł się Pan Janek - mechanik z wieloletnią praktyką, tytułowany "artystą" przez swoich kolegów po fachu. No i tak doszło do przeprowadzki.
           Pewnego razu podczas odwiedzin rodzinnych stron zajechałem do Pana Janka, aby zobaczyć jak postepują prace. Zrobiłem kilka zdjęć, które prezentuję poniżej i 2 filmiki, ale na te przyjdzie czas. Proszę nie uważać, że ten pająk na pierwszym zdjęciu świadczy o tym, że nic się nie dzieje. Co to, to nie :-). Podziurawiona ta Corolka, oj podziurawiona. Nic tylko czekać, aż będzie można przedstawić jej lepszy obraz. A to mam nadzieję nastąpi już wkrótce!
Podłóżnica po stronie kierowcy

Podłoga po stronie kierowcy
Podłóżnica po stronie pasażera
Podłoga po stronie pasażera

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz